4 błędne przeświadczenia, które powstrzymują Cię przed rozwojem i działaniem

4 błędne przeświadczenia, które powstrzymują Cię przed rozwojem i działaniem


Temat choć z kategorii, którą rzadko poruszam, to na pewno wart jest omówienia. W końcu z blokadami i barierami we własnej głowie mierzymy się wszyscy. Może nie wszyscy z takimi samymi, może nie wszyscy na takim samym poziomie, ale wszyscy jakieś mamy, prawda?

W tym poście opowiem Ci troszkę o tych, które sama przerabiałam, ale wiem, że nie jestem w tym szaleństwie sama. Zdaję sobie sprawę, że każde z tych stwierdzeń może mieć drugie dno i da się tutaj popaść w skrajności. Każdy z nas inaczej również postrzega to, co jest ok, a co nie, w innym miejscu stawiamy granice. Nie mniej jednak wierzę, że można o tych sprawach dyskutować, a nawet warto to robić 🙂

Z własnego doświadczenia jestem w stanie wymienić 4 rzeczy, które mnie ograniczały na jakimś etapie mojej krawieckiej drogi (i pewnie wciąż, w jakimś zakresie, to robią). Oto one:

1. Przeświadczenie o tym, że NA PEWNO robię to nieprawidłowo.

A ja to tylko tak sobie wymyśliłam, to na jest pewno źle, to na pewno nie fachowo… brzmi znajomo? Myśl pojawiająca się najczęściej w sytuacji, w której odważymy się na odrobinę kreatywności, zamiast wykorzystywać znane lub podane przez kogoś innego rozwiązanie.

Do dzisiaj pamiętam, gdy jakieś 10 lat temu, otwierając paczkę ze sklepu fotograficznego, wyciągnęłam z niej zwinięty wigofil, użyty jako wypełnienie przesyłki. Rozprostowałam, obejrzałam, podłożyłam pod maszynę i stwierdziłam: hmm świetnie nadawałoby się to do usztywniania moich etui! (Dla uściślenia, to były czasy, w których nikt zbytnio o wigofilu nie mówił, a przynajmniej nie wśród hobbystów i rękodzielników, i trzeba było mocno się nakombinować, by jego sztywną wersję gdzieś w ogóle kupić.)

Jak pomyślałam, tak zrobiłam, ale myśl o tym, że łamię jakieś niepisane zasady oraz że odwalam nie-wiadomo-jaką chałturę w swoich wyrobach długo nie dawała mi spokoju. Do czasu, aż nie rozprułam jednej z kupnych torebek i odkryłam w niej…. no zgadza się, wigofil 🙂

Jeżeli coś działa i wygląda dobrze, czy nie powinno to wystarczyć? Jeżeli po drodze natrafisz na lepszy, szybszy lub po prostu bardziej odpowiadający Ci sposób wykonania czegoś, to ok. Z automatu nie znaczy to jednak, że poprzedni sposób był zły lub nieprawidłowy.

Już dawno zamieniłam myślenie w stylu zły – dobry, poprawny – niepoprawny na analizę plusów i minusów danego rozwiązania. Jest to dużo bardziej rozwijające i pomocne niż budowanie w głowie bezsensownych barier.

2. Przekonanie o tym, że profesjonalista to człowiek, który szyje wszystko idealnie za pierwszym razem.

Gdyby tak było, pojęcia takie jak prototyp czy makieta nie miałyby racji bytu. Dopracowanie produktu jest procesem i jest czasochłonne, kropka. Niezależnie od tego ile ma się doświadczenia, gdy szyje się dany model po raz pierwszy, zawsze znajdzie się coś, co można było zrobić lepiej. Różnica polega tylko na tym, że pierwszy twór profesjonalisty zazwyczaj będzie prezentował się już przyzwoicie, a droga do zadowalającego efektu jest znacznie krótsza, niż u osoby o mniejszym doświadczeniu 🙂

Uświadomienie sobie tego sprawiło, że zwyczajnie daję sobie pozwolenie na testowanie różnych pomysłów oraz pomyłki i potknięcia, które z tego wynikają, bez specjalnych wyrzutów sumienia.

To sprawiło również, że mam OGROMNY szacunek do osób szyjących na miarę lub produkty na indywidualne zamówienie. Jest to jedna z najtrudniejszych dróg, które można obrać, ale za to jest ona niesamowicie rozwijająca 😉

Lubisz szyć torebki? Może zainteresuje Cię mój kurs:Kurs kosntrukcji i szycia torebek, kursy szycia torebek online

3. Nie mam profesjonalnego sprzętu, więc zdecydowanie nie można mnie nazwać profesjonalistą.

Odpowiedni sprzęt do danego zadania jest bardzo ważny, ale nie najważniejszy. Najważniejsza jest wiedza i umiejętności. Jest wiele ludzi, których podziwiam, bo tworzą cuda na maszynach wieloczynnościowych, jak i wiele ludzi, którzy mając maszyny przemysłowe „kaleczą” swoje prace.

Maszyna to tylko narzędzie, które w nieodpowiednich rękach nic samo nie stworzy*.

Dobry sprzęt może pomóc Ci stworzyć profesjonalnie wyglądający produkt, co do tego nie ma wątpliwości, ale raczej nie sprawi, że Ty w magiczny sposób zaczniesz wiedzieć i umieć więcej 🙂 To tak jakby zakup hafciarki sprawiał, że Ty staniesz się mistrzem haftowania**.

* Pełne automaty szwalnicze mogą coś same tworzyć 😛 Przy nich nawet nie musisz umieć szyć, ale chyba nie o to chodzi.
** Tak wiem – kobieta, która zajmuje się haftowaniem, to też hafciarka 😂

4. Zanim zacznę sprzedawać, muszę wiedzieć i umieć wszystko.

Prowadzać swoją pierwszą działalność wiecznie czułam się niegotowa. Cały czas myślałam, że jeszcze za mało wiem i nie mogłam się tego uczucia pozbyć.

To właściwie kiedy jest dobry moment, by zacząć sprzedawać swoje prace? 🙂 Wiele osób się nad tym zastanawia, gdy zaczynają myśleć o swoim hobby jak o potencjalnym źródle dochodu. To zależy. Zależy przede wszystkim od tego, co chcesz sprzedawać. Nie musisz być alfą i omegą w zakresie krawiectwa, by zacząć tworzyć produkty na sprzedaż. Nie istnieje magiczna granica, po przekroczeniu której ktoś poklepie Cię po plecach i stwierdzi, ok, dotarłeś do celu. Wszystko jest bardzo płynne, ale jednocześnie… proste.

Zamiast myśleć o tym, że musisz być ekspertem w swojej dziedzinie, pomyśl o tym, że Twój produkt powinien być na odpowiednio wysokim poziomie.

Jeżeli w swojej ofercie chcesz mieć tylko 1 typ produktu, załóżmy jakiś workoplecak, jak długo zajmie Ci opanowanie jego szycia do zadowalającego efektu? Jasne, wiedza i doświadczenie dadzą Ci swobodę twórczą i pozwolą sprawniej reagować np. na zmiany rynkowe, ale dopóki masz świadomość tego, gdzie stoisz, wszystko jest ok 🙂

A Ciebie jakie przekonania ograniczają? A może któreś z wymienionych tutaj jest Ci szczególnie znajome?


Tagi: nie przypisano żadnych tagów

Napisz co o tym myślisz, możesz także podyskutować na temat tego artykułu na naszej grupie Facebook.

Leave a Reply